Ludzie twierdzący, że dla kraju jest korzystne mieć eksport wyższy od importu, mają po prostu coś nie w porządku z mózgownicami.

Może jestem nudny, jak flaki z olejem – ale lubię pisać o gospodarce. Kontynuuję więc temat eksportu...

Powtarzam z całą mocą: nie po to eksportujemy np. węgiel czy kotły parowe, by pozbyć się z kraju węgla i kotłów – i nie po to, by uzyskać za to pieniądze. Tymi pieniędzmi możemy sobie co najwyżej wytapetować ściany. Banknoty Zimbabwe, których 14 miliardów szło za bułkę, są znacznie tańsze, niż tapeta – ale dolary już nie, przynajmniej: na razie. Te pieniądze są potrzebne TYLKO po to, by za nie coś kupić! Celem jest więc ten import – a nie eksport.

Kto twierdzi inaczej – stawia wóz przed koniem.

Już 150 lat temu wielki publicysta, śp.Fryderyk Bastiat, wyśmiewał się z tych, którzy bilans nazywają „dodatnim” gdy eksport jest wyższy od importu. Pisał tak: kupuję coś we Francji za 100.000 FF i wywożę do USA, gdzie sprzedaję to za 200.000 FF. Za te pieniądze kupuję towar, który sprzedaję we Francji za 300.000 FF. Wtedy bilans handlowy Francji jest ujemny – na 200.000 FF.

Jeśli jednak zakupiony w Ameryce towar po drodze zatonie w Atlantyku, to bilans jest dodatni: +100.000 FF.

Ludzie twierdzący, że dla kraju jest korzystne mieć eksport wyższy od importu mają po prostu coś nie w porządku z mózgownicami. Uważają przy tym, że "Co jest dobre dla General Motors, jest dobre dla USA". Nie jest to, oczywiście, prawdą. Można obłożyć Amerykanów podatkiem, dopłacać z tych pieniędzy GM do samochodów, w wyniku czego GM sprzeda pół miliarda samochodów i jego właściciele, dyrekcja, inżynierowie, robotnicy zarobią sporo - ale Ameryka na tym oczywiście straci.

"Zelmer" może robić czajniki po 50 zł sztuka - ale nie może ich sprzedać w Nigerii, bo ktoś sprzedaje je tam po 40 zł. Jeżeli dopłacimy "Zelmerowi" 25 zł od czajnika, to "Zelmer" sprzeda w Nigerii może i 10 milionów czajników po 30 zł, zarobi na tym 50 milionów...

...ale Polska będzie biedniejsza o 250 - 50 = 200 mln zł. Zarobią tylko Nigeryjczycy. Zarobi również przemysł nigeryjski - bo jeśli Nigeryjczycy kupią te dziesięć milionów czajników za 300 milionów zamiast za 400 milionów - to mają dodatkowe 100 milionów by kupić jakieś wyroby nigeryjskie. Fabryka czajników w Nigerii straci - ale inne fabryki zarobią.

I nawet nie będą wiedziały, że to dzięki głupocie Bwana M'Kubwów z Warszawy.

Natomiast Polacy mając o 200 mln zł mniej, o tyle mniej kupią w Polsce. "Zelmer" zarobił - ale inne fabryki straciły. Jednak na ogół nie wiedza dlaczego - i domagają się, by rząd subwencjonował eksport!!!!

Połączenie d***kracji z socjalizmem to rządy totalnej głupoty.

Podsumujmy: jeśli fabryka w Nigerii może sprzedawać tam czajniki taniej, niż "Zelmer", to dopłacanie do eksportu czajników "Zelmera" jest równie sensowne, jak dopłacanie polskim szklarniom, by produkowały ananasy na eksport na Hawaje.